wtorek, 28 stycznia 2014

Stacja SOPOT

„Informujemy podróżnych, że przed stacją docelową Gdynia Główna, pociąg zatrzymuje się na stacjach Gdańsk Wrzeszcz, Gdańsk Oliwa, SOPOT.”


Komunikat ten usłyszany zaraz po tym, jak pociąg rusza ze stacji Gdańsk Główny, wywołuje we mnie dreszczyk emocji. To już zaraz! Nie ma powodu, aby natychmiast podrywać się z miejsca. Jak zwykle, mam tylko mały bagaż podręczny, a podróż potrwa jeszcze kilkanaście minut. Trudno mi jednak wytrzymać. Wstaję, segreguję książki i czasopisma, które towarzyszyły mi w czasie długiej podróży. Część zabieram, część zostawiam na półce w przedziale – może jeszcze komuś umilą czas spędzony w pociągu? Staję przy oknie, blisko wyjścia. Odliczam kolejne, mijane stacje i z przyjemnością rozpoznaję okolicę, znikającą za oknami pędzącego pociągu.


W końcu jest!  SOPOT. Staję na peronie i kolejny raz, niezmiennie od siedmiu lat, czuję wciąż to samo – „motyle w brzuchu” (Motyle).


Teraz spacer z dworca do domu trwa trochę dłużej niż jeszcze niespełna rok temu.  Sopocki dworzec jest w przebudowie i wyjście do miasta jest nieco dalej od Centrum. Jednak nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Przecież, tak  jak pisałam w „In vino Veritas”, marzy mi się kariera sopockiego listonosza!


Po drodze obserwuję postępy w budowie nowego dworca. Roboty idą pełną parą, ale i tak trudno mi uwierzyć, że z końcem 2014r Nowe Centrum Sopotu będzie wyglądać mniej więcej tak:



Czy stacja nadal będzie się nazywała SOPOT? A może SOPOT-Centrum? Być może rozstrzygnie to konkurs na nową nazwę stacji. Ja jednak zdecydowanie wolałabym po staremu – po prostu SOPOT.


Przebudowa dworca kolejowego to jedna z największych inwestycji w Sopocie ostatnich lat. Rozpoczęła się z wielkim hukiem. Dosłownie. Etap wyburzania dotychczasowego budynku dworca rozpoczęto symboliczną inscenizacją historyczną. 23-go marca 2013 r odbyła się replika historycznej bitwy o Sopot z 23-go marca 1945 r.





Były czołgi i samochody opancerzone z II-ej wojny światowej. Żołnierze w niemieckich i sowieckich mundurach walczyli oryginalną bronią, tyle że ze ślepymi nabojami.  


Sowieccy żołnierze przebiegający przez pole bitwy, dźwigający różne przedmioty domowego użytku, w taki właśnie symboliczny sposób przypominali o licznych grabieżach jakich dopuszczali się sowieci  w 1945 roku. Na pewno były to dla starszych sopocian, pamiętających tamte czasy, przykre wspomnienia. Tym niemniej, widok żołnierza biegnącego ze ściennym zegarem pod pachą, lub z odbiornikiem radiowym pokaźnych rozmiarów, rozśmieszał do łez licznych obserwatorów tego widowiska.





„Korespondentem wojennym” był znany muzyk Krzysztof Skiba. Domyślam się, że jego osobisty udział w tej inscenizacji nie był przypadkowy. Jego mama była projektantem ponad 40-sto letniego budynku dworca kolejowego w Sopocie. Budynku, którego kres właśnie dobiegł końca.


Teraz powstanie tu Nowe Centrum Sopotu – nowoczesny dworzec, w otoczeniu drzew i zieleńców, połączony z Monciakiem. Władze miasta zapewniają, że to jeden z najbardziej ekologicznych projektów w Polsce.


Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to z końcem 2014 roku przyjadę do Sopotu nowoczesnym Pendolino!



Już teraz wyobrażam sobie, jak cicho i bezszelestnie wtacza się na peron nowego dworca.

piątek, 10 stycznia 2014

Salsa, samba, rock-and-roll

Pani Krysia i pan Zbyszek. Pani Hania i pan Sławek. Pani Basia i pan Janusz. Wszystkie stoliki zarezerwowane. Imienne karteczki starannie rozmieszczone na stołach nie pozostawiają żadnych wątpliwości.  Ale na razie jest pusto, więc ośmielamy się z mężem zapytać panią z obsługi – „możemy gdzieś przysiąść na herbatę lub kieliszek wina?”. „Nooo, dooobrze” i wskazując , z wahaniem, stolik służbowy, dodaje – „ale wina na kieliszki nie sprzedajemy, mogę podać całą butelkę”.

Restauracja „Żabusia”.  Właśnie kupiliśmy „z marszu” bilety na koncert w pobliskiej Ergo Arenie i chcieliśmy spędzić dwie godziny, jakie pozostały do rozpoczęcia koncertu w jakimś ciepłym, przyjemnym miejscu. Najbliższy lokal, jaki znaleźliśmy w okolicy to właśnie „Żabusia”. Zdecydowaliśmy się na butelkę czerwonego, wytrawnego wina.

Wkrótce, punktualnie o  godzinie 19-ej, stoliki wokół nas zaludniły się. Najwyraźniej, zgodnie z imienną rezerwacją. Przy mniejszych stolikach – jedna, dwie pary, przy większych – liczniejsze, zaprzyjaźnione grona. Składano zamówienia – wino, woda mineralna, zakąski, ciasteczka.

Pół godziny później popłynęły z głośników przeboje wszechczasów.  Wszyscy, jak „jeden mąż”, ruszyli na parkiet.  Patrzyliśmy z podziwem i ze zdumieniem na żywiołowe tańce  i spontaniczną wspólną zabawę. Tanecznej pasji i zaangażowania nikomu nie brakowało – „podpieracze ścian” na pewno nie czuliby się  tu dobrze.

Dyskoteka dorosłego człowieka, wstęp – 10zł. Średnia wieku na parkiecie -  70 +.  Z wrażenia ledwo zdążyliśmy na koncert w Ergo Arenie.


Pełnia gorącego lata. Wybraliśmy się na spacer plażą do Orłowa, a teraz wracamy. W okolicy molo postanawiamy iść dalej, do przystani rybackiej, ale chyba zasłużyliśmy sobie na krótki odpoczynek? Trudno bezwiednie minąć Copacabanę. Przyjazny lokal na plaży, tuż przy samym brzegu morza, szczególnie w takie dni jak dzisiaj, kusi spacerowiczów tropikalnym wystrojem.




Jeden kolorowy drink albo zimne piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Czekamy na zamówione napoje, a naszą uwagę przykuwa grupa młodych ludzi, w luźnych strojach plażowo-spacerowych - T-shirty, szorty, klapki. “Bujają się” w rytmie gorącej salsy płynącej z głośników. Tańczą świetnie! Swobodnie, naturalnie, solo, parami i w grupach. Widać, że salsa to ich sposób na życie. Mimo wczesnej, po południowej pory salsa pochłania ich całkowicie, “got to dance”! Zaraz, zaraz… gdzie my jesteśmy? Do karnawału daleko, a czujemy się jak w Rio!


Jakiś czas później przeczytałam w lokalnej prasie, że Copacabana spłonęła.





Gdzie tańczycie teraz swoją salsę, sympatyczna młodzieży?

W naszym, zimowym karnawale tanecznych imprez nie brakuje. Można wybrać się, na przykład, na bal karnawałowy do Grand Hotelu  - 09.02.2014r, wstęp – 150 zł.



Może ktoś z uczestników balu da nam znać, co się działo na parkiecie w „Grandzie”?

Prawdopodobnie jednak, większość z Was, będąc w Sopocie, wybierze na karnawałowe tańce któryś z licznych, sopockich klubów muzycznych.  Wybór jest ogromny. Oczywiście większość z nich usytuowana jest na Monciaku, więc można bez problemu zrobić nocną rundę po różnych klubach.

SOHO – o własnym, niekomercyjnym charakterze, Versalka – ze świetną muzyką i widokiem na nocne życie słynnego deptaka, Club70  - z fantazją szalonych lat 70-ych, klimatyczny SPATiF, czy też  Dream Club w popularnym i lubianym Krzywym Domku.

Przy nadmorskiej promenadzie  -  klub muzyczny Scena gwarantuje swobodną atmosferę i kusi możliwością podziwiania wschodu słońca nad morzem.  Pobliski Sfinks700 – zadowoli amatorów elektronicznej muzyki alternatywnej. 

Tak mniej, więcej wygląda karnawał w Sopocie 2014r. A dla porównania spójrzcie na zdjęcie poniżej.


Patrzę na tę fotografię przedstawiającą sopocki karnawał z 1931 r i jakoś tak mi się ckni…..