W naszych wspólnych z mężem rozmowach, rozpatrywaliśmy sprawę zagospodarowania sopockiego mieszkania poza sezonem letnim-urlopowym. Wydawało nam się sensownym rozwiązaniem wynajęcie
mieszkania studentom na rok akademicki, od października do maja-czerwca. Zgodnie z tym ustaleniem, rozesłałam
wici wśród znajomych, że jest taka możliwość.
Nie czekałam zbyt długo na odzew – wkrótce zgłosiła się do mnie jedna z koleżanek-tenisistek, z propozycją wynajęcia mieszkania przez studenta z zaprzyjaźnionej rodziny z Trójmiasta. „Ręczę za tę osobę, nie będziesz miała żadnych problemów” – usłyszałam i …. w jednej chwili cały spokój mój znikł. Wbrew moim oczekiwaniom, zamiast ucieszyć się, zamarłam z przerażenia i, nie będąc w stanie odpowiedzieć nic sensownego, wybełkotałam - „ nie jestem jeszcze na to gotowa, może za jakiś czas?”. Oczywiście miałam na myśli gotowość psychiczną – dopadły mnie bowiem czarne myśli: jak to? to znaczy, że przez ¾ roku nie będę mogła pojechać tam choćby na weekend? Taka myśl była nie do zniesienia. Dla spokoju sumienia, postanowiłam odwlec decyzję do następnego roku, a póki co……
Nadeszła piękna jesień, piękna zima i jeszcze piękniejsza wiosna. Przy czym, wcale nie mam na myśli pięknej pogody. Weekendy spędzane w Sopocie, poza sezonem, to najlepsze co mogło mnie spotkać. Między jednym a drugim wyjazdem wytrzymywałam z trudem 1,5 miesiąca (no, czasem 2 miesiące jak były akurat święta) i za każdym razem, wysiadając na dworcu kolejowym z pociągu w Sopocie, czułam „motyle w brzuchu” . Tak, tak! Takie same "motyle" jak każdy, kto się po prostu zakochał.
Spytacie pewnie, co takiego ciekawego robiliśmy w Sopocie o tej porze roku? W zasadzie nic specjalnego. Przyjeżdżaliśmy późnym wieczorem, więc dopiero następnego dnia wychodziliśmy na długi spacer. Chcieliśmy zobaczyć, co dzieje się na kortach tenisowych, jak wygląda morze i plaża, co, gdzie i jak się zmieniło? A zapewniam Was, że zmieniało się dużo, często i na lepsze. Obserwowaliśmy szybkie postępy prac przy budowie tunelu umożliwiającego pieszym bezkolizyjne przejście z deptaka Monte Cassino na Molo. Za każdym, kolejnym weekendowym pobytem Sopot był piękniejszy. Na zdjęciu poniżej, choinka noworoczna na Placu Przyjaciół Sopotu.
Oczywiście, były też inne atrakcje – wycieczki rowerowe, łyżwy na
lodowisku przy molo z muzyką w tle i nawet narty na Łysej Górze. Przy okazji, polecam rodzinom z małymi dziećmi – działa tam szkółka narciarska, jest wyciąg orczykowy i wypożyczalnia sprzętu sportowego. Oczywiście, nie jest to stok dla wymagających narciarzy, ale na
pewno miłe urozmaicenie spacerów. A
wycieczki rowerowe? To już kolejny,
sopocki temat-rzeka .
Nie czekałam zbyt długo na odzew – wkrótce zgłosiła się do mnie jedna z koleżanek-tenisistek, z propozycją wynajęcia mieszkania przez studenta z zaprzyjaźnionej rodziny z Trójmiasta. „Ręczę za tę osobę, nie będziesz miała żadnych problemów” – usłyszałam i …. w jednej chwili cały spokój mój znikł. Wbrew moim oczekiwaniom, zamiast ucieszyć się, zamarłam z przerażenia i, nie będąc w stanie odpowiedzieć nic sensownego, wybełkotałam - „ nie jestem jeszcze na to gotowa, może za jakiś czas?”. Oczywiście miałam na myśli gotowość psychiczną – dopadły mnie bowiem czarne myśli: jak to? to znaczy, że przez ¾ roku nie będę mogła pojechać tam choćby na weekend? Taka myśl była nie do zniesienia. Dla spokoju sumienia, postanowiłam odwlec decyzję do następnego roku, a póki co……
Nadeszła piękna jesień, piękna zima i jeszcze piękniejsza wiosna. Przy czym, wcale nie mam na myśli pięknej pogody. Weekendy spędzane w Sopocie, poza sezonem, to najlepsze co mogło mnie spotkać. Między jednym a drugim wyjazdem wytrzymywałam z trudem 1,5 miesiąca (no, czasem 2 miesiące jak były akurat święta) i za każdym razem, wysiadając na dworcu kolejowym z pociągu w Sopocie, czułam „motyle w brzuchu” . Tak, tak! Takie same "motyle" jak każdy, kto się po prostu zakochał.
Spytacie pewnie, co takiego ciekawego robiliśmy w Sopocie o tej porze roku? W zasadzie nic specjalnego. Przyjeżdżaliśmy późnym wieczorem, więc dopiero następnego dnia wychodziliśmy na długi spacer. Chcieliśmy zobaczyć, co dzieje się na kortach tenisowych, jak wygląda morze i plaża, co, gdzie i jak się zmieniło? A zapewniam Was, że zmieniało się dużo, często i na lepsze. Obserwowaliśmy szybkie postępy prac przy budowie tunelu umożliwiającego pieszym bezkolizyjne przejście z deptaka Monte Cassino na Molo. Za każdym, kolejnym weekendowym pobytem Sopot był piękniejszy. Na zdjęciu poniżej, choinka noworoczna na Placu Przyjaciół Sopotu.
Domyślacie się zapewne, że pomysł z wynajmowaniem mieszkania
przepadł bezpowrotnie.