Jak słusznie zauważył mój syn - "warto wiedzieć, że Sopot nie kończy
się na Monciaku". To prawda. Staram się to właśnie udowodnić na dotychczas
zapisanych stronach tego bloga. Tym niemniej, "Monciak" jest
rozrywkową stolicą Trójmiasta, a w wakacje - nawet całej Polski. W
zasadzie nie wiem dlaczego. Nie sądzę, aby decydowała o tej popularności ilość
pubów, kafejek i lokali rozrywkowych. Może to zasługa klimatu
całego miasta? Sama nie jestem urodzoną imprezowiczką, więc trudno mi docenić
uroki nocnego życia w Sopocie, ale mój mąż przeciwnie, należy do tych, co to
wychodzą z imprez jako ostatni. Może więc On mi coś podpowie? Ja oczywiście mam
mnóstwo swoich wspomnień i wrażeń związanych z tym miejscem.
Proponuję Wam nasz wspólny spacer Monciakiem.
Wyobraźmy sobie, że właśnie wypiliśmy, znanego już Wam, super drinka w coctail barze MAX. Jeszcze kilka lat
temu, aby przejść na słynny, sopocki deptak, musieliśmy lawirować między samochodami ruchliwej ul. Powstańców Warszawy. Była tam sygnalizacja
świetlna, ale przy tej ilości turystów - nie spełniała właściwie swojej funkcji.
Teraz, po wybudowaniu podziemnego tunelu dla samochodów, bezkolizyjnie
przechodzimy z baru MAX na rozległy Plac Przyjaciół Sopotu. Tutaj, na pewno
zobaczycie wielu ulicznych artystów, prezentujących swoje przeróżne talenty i
oryginalne umiejętności. Chciałabym, abyście przysiedli tu na chwilę, w którejś
kafejce albo choćby na ławeczce, ale po zmroku. Wtedy zapalają się światła
wokół posadzonych tu platanów. Na całym Placu jest przepiękna, srebrzysta
poświata.
Pójdźmy dalej, w górę deptaka. Po lewej stronie, na pięterku, nad restauracją meksykańską, klub-legenda
sopockiej bohemy - SPATiF. Karta klubowa SPATiF-u głosi: "Miejsce to było
i jest mekką Artystów i Intelektualistów, z których wielu osiągnęło znaczne
sukcesy nie tylko przy barze". Pamiętam, jak przyjechałyśmy tu z
dziewczynami po zakończeniu deblowego turnieju tenisa "Baba Cup",
który grałyśmy w Gdyni. To było chyba ok. godz.21-ej. Dziwiłyśmy się, że jest
trochę pusto i nie miałyśmy problemu ze znalezieniem wolnego stolika. Bawiłyśmy się świetnie - jak zwykle w naszym, tenisowym gronie - i nie zauważyłyśmy, że pomału zaludnia się. Około północy było tak tłoczno, że już nikogo
nie wpuszczano. Później dopiero mąż uświadomił mi, że w SPATiF-ie życie zaczyna
się po 24-ej, czego sam nieraz doświadczał w swoim, "imprezowym"
gronie.
Kawałek dalej, też po lewej stronie - Cafe Ferber. Szliśmy tędy
kiedyś razem z mężem i zwróciliśmy uwagę, że dużo ludzi paraduje po Monciaku w
zgrabnych, białych kapeluszach. Okazało się, że Cafe Ferber przygotowało
promocję marki Bols. Każdy kto wypił drinka z wódką Bols otrzymywał w prezencie
taki kapelusz. Wkrótce, oboje wyszliśmy z lokalu w dobrym humorze i z
kapeluszami na głowach. Służyły nam one jeszcze długo, ale po wieczorze
kawalerskim syna zniknęły w tajemniczych okolicznościach...
Dalej, po prawej stronie zwróćmy uwagę na "bajkowy" Krzywy
Domek.
Krzywy Domek swoim wyglądem nawiązuje do rysunków Jana Szancera i projektów Antonio Gaudiego. Znalazł się na liście jedenastu największych atrakcji architektonicznych świata, sporządzonej przez amerykańską stację CNN. Każdy, kto uczestniczy tu w wydarzeniach kulturalnych, może złożyć swój podpis na "ścianie sław". Mieszczą się w nim liczne lokale i sklepy. Między innymi, jest tam mój ulubiony butik z odzieżą duńską o ciekawym wzornictwie i w oryginalnej, nietypowej kolorystyce.
Krzywy Domek swoim wyglądem nawiązuje do rysunków Jana Szancera i projektów Antonio Gaudiego. Znalazł się na liście jedenastu największych atrakcji architektonicznych świata, sporządzonej przez amerykańską stację CNN. Każdy, kto uczestniczy tu w wydarzeniach kulturalnych, może złożyć swój podpis na "ścianie sław". Mieszczą się w nim liczne lokale i sklepy. Między innymi, jest tam mój ulubiony butik z odzieżą duńską o ciekawym wzornictwie i w oryginalnej, nietypowej kolorystyce.
Jeśli macie ochotę na małą przekąskę, a jednocześnie jesteście amatorami
sushi to zajrzyjcie do Domu Sushi, gdzie jest najdłuższy w Polsce pływający bar.
Płyną po nim talerzyki-łódeczki z
sushi przyrządzanym „na bieżąco”. Wystarczy tylko usiąść przy długim barze i wybierać
to, co nam najbardziej odpowiada z przepływających przed oczami łódeczek. Jakość
serwowanych tu dań zadowoli najbardziej wymagających smakoszy. Dom Sushi jest w
podwórku – trzeba przejść przez bramę „Trzy Gracje”.
Prawie vis a vis księgarni, gdzie regularnie wypatruję nowych publikacji o Sopocie, jest Sopocki Dom Aukcyjny. Bardzo
lubimy tam zaglądać. Dużo starych mebli, biżuterii oraz galeria malarstwa dawnego
i współczesnego. Podobały nam się obrazy marynistyczne. Nawet zastanawialiśmy
się, czy nie kupić jednego z nich do naszego sopockiego mieszkania, ale przecież mamy już kilka obrazów o tej tematyce, które kupiliśmy od właściciela znanej już Wam „Piaskownicy”.
Ciekawa jestem, czy studentka ASP, która je malowała wie, że ma u nas w
mieszkaniu małą galerię?
Jeszcze parę kroków w górę i zobaczymy po lewej stronie stoisko "Ceramika Sopocka". Ilekroć tędy przechodzę, muszę choć na chwilkę zatrzymać się przy tym stoisku. Sprzedawane tutaj naczynia formowane są metodą tradycyjną, ręcznie na kole garncarskim, z materiałów czystych ekologicznie. Są nie tylko ozdobą wnętrza, ale również bardzo użyteczne - można je używać w piecykach i kuchenkach mikrofalowych, a podane w nich potrawy pięknie prezentują się na stole. Ja kupiłam sobie cukierniczkę i dzbanuszek do mleka w kolorze ceglasto-czerwonym.
Jesteśmy już prawie na samej górze sopockiego deptaka. Wkrótce zakończymy
nasz spacer, ale chciałabym Wam jeszcze pokazać Dworek Sierakowskich. Skręćmy w
prawo, w ul. J.Czyżewskiego i po przejściu ok. 100 m zobaczymy jeden z
najstarszych zabytków budownictwa sopockiego - klasycystyczny, XVIII-to
wieczny dworek "U Hrabiego". Co prawda, właścicielem tego
pięknego zabytku był kiedyś hrabia Kajetan Sierakowski, ale nazwa pochodzi od
kota, który kiedyś tu mieszkał i charakteryzował się
nienagannymi manierami. Towarzystwo Przyjaciół
Sopotu, które ma tutaj swoją siedzibę, często organizuje ciekawe wystawy, a w każdy
czwartek, o godz. 18-ej można przyjść tu na koncert muzyki kameralnej. A na
razie zakończmy nasz miły spacer pyszną kawą, na parterze Dworku Sierakowskich,
w kawiarni "Młody Byron".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz