piątek, 10 stycznia 2014

Salsa, samba, rock-and-roll

Pani Krysia i pan Zbyszek. Pani Hania i pan Sławek. Pani Basia i pan Janusz. Wszystkie stoliki zarezerwowane. Imienne karteczki starannie rozmieszczone na stołach nie pozostawiają żadnych wątpliwości.  Ale na razie jest pusto, więc ośmielamy się z mężem zapytać panią z obsługi – „możemy gdzieś przysiąść na herbatę lub kieliszek wina?”. „Nooo, dooobrze” i wskazując , z wahaniem, stolik służbowy, dodaje – „ale wina na kieliszki nie sprzedajemy, mogę podać całą butelkę”.

Restauracja „Żabusia”.  Właśnie kupiliśmy „z marszu” bilety na koncert w pobliskiej Ergo Arenie i chcieliśmy spędzić dwie godziny, jakie pozostały do rozpoczęcia koncertu w jakimś ciepłym, przyjemnym miejscu. Najbliższy lokal, jaki znaleźliśmy w okolicy to właśnie „Żabusia”. Zdecydowaliśmy się na butelkę czerwonego, wytrawnego wina.

Wkrótce, punktualnie o  godzinie 19-ej, stoliki wokół nas zaludniły się. Najwyraźniej, zgodnie z imienną rezerwacją. Przy mniejszych stolikach – jedna, dwie pary, przy większych – liczniejsze, zaprzyjaźnione grona. Składano zamówienia – wino, woda mineralna, zakąski, ciasteczka.

Pół godziny później popłynęły z głośników przeboje wszechczasów.  Wszyscy, jak „jeden mąż”, ruszyli na parkiet.  Patrzyliśmy z podziwem i ze zdumieniem na żywiołowe tańce  i spontaniczną wspólną zabawę. Tanecznej pasji i zaangażowania nikomu nie brakowało – „podpieracze ścian” na pewno nie czuliby się  tu dobrze.

Dyskoteka dorosłego człowieka, wstęp – 10zł. Średnia wieku na parkiecie -  70 +.  Z wrażenia ledwo zdążyliśmy na koncert w Ergo Arenie.


Pełnia gorącego lata. Wybraliśmy się na spacer plażą do Orłowa, a teraz wracamy. W okolicy molo postanawiamy iść dalej, do przystani rybackiej, ale chyba zasłużyliśmy sobie na krótki odpoczynek? Trudno bezwiednie minąć Copacabanę. Przyjazny lokal na plaży, tuż przy samym brzegu morza, szczególnie w takie dni jak dzisiaj, kusi spacerowiczów tropikalnym wystrojem.




Jeden kolorowy drink albo zimne piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Czekamy na zamówione napoje, a naszą uwagę przykuwa grupa młodych ludzi, w luźnych strojach plażowo-spacerowych - T-shirty, szorty, klapki. “Bujają się” w rytmie gorącej salsy płynącej z głośników. Tańczą świetnie! Swobodnie, naturalnie, solo, parami i w grupach. Widać, że salsa to ich sposób na życie. Mimo wczesnej, po południowej pory salsa pochłania ich całkowicie, “got to dance”! Zaraz, zaraz… gdzie my jesteśmy? Do karnawału daleko, a czujemy się jak w Rio!


Jakiś czas później przeczytałam w lokalnej prasie, że Copacabana spłonęła.





Gdzie tańczycie teraz swoją salsę, sympatyczna młodzieży?

W naszym, zimowym karnawale tanecznych imprez nie brakuje. Można wybrać się, na przykład, na bal karnawałowy do Grand Hotelu  - 09.02.2014r, wstęp – 150 zł.



Może ktoś z uczestników balu da nam znać, co się działo na parkiecie w „Grandzie”?

Prawdopodobnie jednak, większość z Was, będąc w Sopocie, wybierze na karnawałowe tańce któryś z licznych, sopockich klubów muzycznych.  Wybór jest ogromny. Oczywiście większość z nich usytuowana jest na Monciaku, więc można bez problemu zrobić nocną rundę po różnych klubach.

SOHO – o własnym, niekomercyjnym charakterze, Versalka – ze świetną muzyką i widokiem na nocne życie słynnego deptaka, Club70  - z fantazją szalonych lat 70-ych, klimatyczny SPATiF, czy też  Dream Club w popularnym i lubianym Krzywym Domku.

Przy nadmorskiej promenadzie  -  klub muzyczny Scena gwarantuje swobodną atmosferę i kusi możliwością podziwiania wschodu słońca nad morzem.  Pobliski Sfinks700 – zadowoli amatorów elektronicznej muzyki alternatywnej. 

Tak mniej, więcej wygląda karnawał w Sopocie 2014r. A dla porównania spójrzcie na zdjęcie poniżej.


Patrzę na tę fotografię przedstawiającą sopocki karnawał z 1931 r i jakoś tak mi się ckni…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz