Pani Krysia i pan Zbyszek. Pani Hania i pan Sławek. Pani
Basia i pan Janusz. Wszystkie stoliki zarezerwowane. Imienne karteczki
starannie rozmieszczone na stołach nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Ale na razie jest pusto, więc ośmielamy się z
mężem zapytać panią z obsługi – „możemy gdzieś przysiąść na herbatę lub
kieliszek wina?”. „Nooo, dooobrze” i wskazując , z wahaniem, stolik służbowy,
dodaje – „ale wina na kieliszki nie sprzedajemy, mogę podać całą butelkę”.
Restauracja „Żabusia”.
Właśnie kupiliśmy „z marszu” bilety na koncert w pobliskiej Ergo Arenie
i chcieliśmy spędzić dwie godziny, jakie pozostały do rozpoczęcia koncertu w jakimś
ciepłym, przyjemnym miejscu. Najbliższy lokal, jaki znaleźliśmy w okolicy to
właśnie „Żabusia”. Zdecydowaliśmy się na butelkę czerwonego, wytrawnego wina.
Wkrótce, punktualnie o
godzinie 19-ej, stoliki wokół nas zaludniły się. Najwyraźniej, zgodnie z
imienną rezerwacją. Przy mniejszych stolikach – jedna, dwie pary, przy
większych – liczniejsze, zaprzyjaźnione grona. Składano zamówienia – wino, woda
mineralna, zakąski, ciasteczka.
Pół godziny później popłynęły z głośników przeboje
wszechczasów. Wszyscy, jak „jeden mąż”,
ruszyli na parkiet. Patrzyliśmy z
podziwem i ze zdumieniem na żywiołowe tańce i spontaniczną wspólną zabawę. Tanecznej pasji
i zaangażowania nikomu nie brakowało – „podpieracze ścian” na pewno nie czuliby się tu dobrze.
Dyskoteka dorosłego człowieka, wstęp – 10zł. Średnia wieku na parkiecie - 70 +. Z wrażenia
ledwo zdążyliśmy na koncert w Ergo Arenie.
Pełnia gorącego lata. Wybraliśmy się na spacer plażą do Orłowa, a teraz wracamy. W okolicy molo postanawiamy iść dalej, do przystani rybackiej, ale chyba zasłużyliśmy sobie na krótki odpoczynek? Trudno bezwiednie minąć Copacabanę. Przyjazny lokal na plaży, tuż przy samym brzegu morza, szczególnie w takie dni jak dzisiaj, kusi spacerowiczów tropikalnym wystrojem.
Jeden kolorowy drink albo zimne piwo jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Czekamy na zamówione napoje, a naszą uwagę przykuwa grupa młodych ludzi, w luźnych strojach plażowo-spacerowych - T-shirty, szorty, klapki. “Bujają się” w rytmie gorącej salsy płynącej z głośników. Tańczą świetnie! Swobodnie, naturalnie, solo, parami i w grupach. Widać, że salsa to ich sposób na życie. Mimo wczesnej, po południowej pory salsa pochłania ich całkowicie, “got to dance”! Zaraz, zaraz… gdzie my jesteśmy? Do karnawału daleko, a czujemy się jak w Rio!
Gdzie tańczycie teraz swoją salsę, sympatyczna młodzieży?
W naszym, zimowym karnawale tanecznych imprez nie brakuje. Można wybrać się, na przykład, na bal karnawałowy do Grand Hotelu -
09.02.2014r, wstęp – 150 zł.
Może ktoś z uczestników balu da nam znać, co się
działo na parkiecie w „Grandzie”?
Prawdopodobnie jednak, większość z Was, będąc w Sopocie, wybierze
na karnawałowe tańce któryś z licznych, sopockich klubów muzycznych. Wybór jest ogromny. Oczywiście większość z
nich usytuowana jest na Monciaku, więc można bez problemu zrobić nocną rundę po
różnych klubach.
SOHO – o własnym, niekomercyjnym charakterze, Versalka – ze
świetną muzyką i widokiem na nocne życie słynnego deptaka, Club70 - z fantazją szalonych lat 70-ych,
klimatyczny SPATiF, czy też Dream Club w
popularnym i lubianym Krzywym Domku.
Przy nadmorskiej promenadzie
- klub muzyczny Scena gwarantuje
swobodną atmosferę i kusi możliwością podziwiania wschodu słońca nad
morzem. Pobliski Sfinks700 – zadowoli
amatorów elektronicznej muzyki alternatywnej.
Patrzę na tę fotografię przedstawiającą sopocki karnawał z
1931 r i jakoś tak mi się ckni…..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz