środa, 5 marca 2014

Wizyty kontrolne

Lekarskie? Sanitarne w restauracji? A może w komunikacji miejskiej - “bilety do kontroli, proszę!”? Nie, nie! To tylko moje wizyty kontrolne w ulubionych miejscach w Sopocie. Ciekawa jestem, czy wyglądają tak samo, jak je pamiętam z ostatniej wizyty, czy może coś się zmieniło?


Lutowy, sopocki weekend upłynął mi na odwiedzeniu kilku miejsc, o których pisałam już wcześniej (Spacerownik).


Zmiany? Oczywiście, tak! Tym niemniej, widok starego, czarnego kozła z krzywym rogiem, w dobrym zdrowiu, trwającego niezmiennie od wielu lat na straży średniowiecznego Grodziska, ucieszył mnie niezmiernie!


W salonie wystawienniczym Grodziska obejrzałam też wystawę “Sopot od starożytności do współczesności”, zorganizowaną z okazji zbliżających się Lekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Ergo Arenie.


Pośrodku sali “Dyskobol” - imponująca rzeźba Myrona z V w p.n.e.

dyskobol.jpg



W cieniu "Dyskobola",  mniejsze figury i posągi: wojownika, łucznika, kulomiota i atlety, uzmysłowiły mi naturalną ewolucję sportu. Kilka bardzo starych, autentycznych eksponatów - kościane łyżwy z XI w, piłki skórzane z XV-XVI w - wzbudziły w mojej wyobraźni postaci osób, które ich używały. Nawet takie przedmioty jak pistolet startowy, mosiężna tuba nagłaśniająca, stopery sportowe czy dysk lekkoatletyczny mimo, że pochodzące z początków XX w, wyglądały jak relikty przeszłości.


W gablotach zebrano banknoty o tematyce sportowej, lub wyemitowane z okazji ważnych, sportowych wydarzeń. Nie wydawały mi się szczególnie ciekawe, więc niewiele brakowało, a przegapiłabym najbardziej humorystyczny element wystawy.


500 AFGANI afgańskich - pozwolę sobie wiernie przytoczyć opis banknotu:

“500 AFGANI przedstawia dyscyplinę szokującą europejczyków, a będącą sportem narodowym Afganistanu. Sport polega na uchwyceniu ze środka boiska, przez jadących konno zawodników, martwej kozy lub owcy z obciętą głową, obwiezieniu jej dookoła boiska i umieszczeniu w okrągłym dole. W zawodach biorą udział dwie drużyny, których zawodnicy próbują odebrać sobie martwą kozę, przy czym podczas rozgrywek nie obowiązują żadne zasady.”


A wydawało mi się, że w temacie sportu trudno mnie zaskoczyć!


W dobrym humorze po wizycie w Grodzisku odwiedziłam, znajdujący się w pobliżu, nasz ulubiony zakątek - stawy przy ul.Młyńskiej. Zastałam tam zaawansowaną budowę nowego obiektu, przeznaczonego dla potrzebujących wsparcia sopocian, pod nazwą “Inkubator Przedsiębiorczości”. 

Wymieniłam kilka uwag z Panem, który dyżurował na budowie:
JA - Wie Pan co? my tu kiedyś z mężem nawet sarny widywaliśmy!
PAN - A jakże! przychodzą, przychodzą! Nawet dwa jastrzębie przyleciały. Ja tutaj, proszę pani, czuję się jak w ZOO!


Mam nadzieję, że zwierzęta i ptaki nie zmienią swoich zwyczajów, gdy budowa już się skończy?


Idąc brzegiem morza, w stronę Centrum, mijałam Bulaj (Sopocka rybka). Nie mogłam sobie odmówić przyjemności zjedzenia tam “ryby dnia”. Tym razem zaproponowano filety z okonia na kurkach, z tagliatelle z marchewki, jarmużem i gruszką. No nie wiem, czy znalazłby się ktoś, komu by nie smakowało?


Przechodząc przez Plac Zdrojowy przy molo, postanowiłam zajrzeć jeszcze do Państwowej Galerii Sztuki. Miałam szczęście, gdyż akurat, na dniach, kończyła się wystawa prac sopocianina Jacka Staniszewskiego. Cieszyła się dużym powodzeniem, szczególnie wśród młodzieży. Nie dziwię się, prace sopockiego artysty - intrygujące, zabawne i refleksyjne - nikogo nie pozostawiają obojętnym. 

Podobał mi się "Kot"




W PGS wystawa dobiegła końca, ale chyba będzie można jeszcze gdzieś obejrzeć te prace? Naprawdę warto!


Ostatni etap moich wizyt kontrolnych to Muzeum Sopotu (Modna Pani w kurorcie), a w nim - kolejny etap projektu “Sopocianie”. Film dokumentalny “Sopocianie - czas nadziei” powstał w oparciu o relacje i zdjęcia mieszkańców z lat 1945-48. Od dawna nie mogłam doczekać się realizacji następnego etapu tego projektu. No i proszę, doczekałam się!

Myślałam wcześniej, że o życiu sopocian w pierwszych latach po wojnie wiem niemało. Jednak teraz, po wysłuchaniu wielu zwyczajnych, wzruszających ludzkich historii przekonałam się, że w stwierdzeniu “wiem, że nic nie wiem” jest dużo racji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz