czwartek, 17 października 2013

"Jesień idzie przez park"

To mój ulubiony przebój Krzysztofa Klenczona. Pamiętacie  tę  nostalgiczną piosenkę? Znowu chciałam coś napomknąć o „starszej młodzieży”, ale może po prostu posłuchajmy?
Gdy nadchodzi jesień, tak jak teraz, każdy przeżywa swoje własne  tęsknoty – za bliską osobą, za minionym latem….  A ja?  A ja tęsknię za jesienią w Sopocie!
Tak się złożyło, że w ubiegłym roku, przyjechaliśmy z mężem do Sopotu przed  Zaduszkami. Groby rodzinne odwiedziliśmy wcześniej i dłuższy, listopadowy weekend postanowiliśmy spędzić w Sopocie. Ale 1-go listopada poczuliśmy się  dziwnie  nieswojo i oboje jednocześnie pomyśleliśmy o tym samym. Idziemy na cmentarz! Przed bramą cmentarza przy ul. Malczewskiego kupiliśmy symboliczną lampkę , nie wiedząc jeszcze na czyim grobie ją zapalimy. Weszliśmy. Sopocki cmentarz zachwycił nas. Usytuowany na wzgórzu, ma tarasowe, malownicze ukształtowanie terenu.


Oczarowana pięknem sopockiego cmentarza,  wyraziłam chęć wiecznego odpoczynku w tym właśnie miejscu. Ale Leszek, człowiek twardo stąpający po ziemi, natychmiast ostudził moje szalone pomysły – „Chyba nie zrobisz tego dzieciom, żeby taki kawał drogi musiały przyjeżdżać?”. Przyznałam mu , oczywiście, rację, ale w głębi duszy pomyślałam sobie, że dzięki temu, dzieci przyjeżdżałyby tu o jeden raz w roku więcej….
Świeczkę zapaliliśmy na grobie Mariana Mokwy, malarza marynisty, patrona jednej z ulic w pobliżu naszego mieszkania.
Krzysztof Klenczon, gitarzysta Czerwonych Gitar, autor „jesiennej” piosenki, był bardzo mocno związany z Sopotem. Tutaj, w słynnym Non-Stopie, zaczęła się i rozkwitła Jego kariera muzyczna. Na jednym z koncertów poznał Alicję, swoją przyszłą żonę, i dla Niej właśnie napisał słynny przebój „Historia jednej znajomości”. Pamiętacie charakterystyczne słowa piosenki? „Szłaś przez skwer, z tyłu pies, Głos Wybrzeża w pysku niósł”? Tak było! Alicja rzeczywiście miała psa, który nosił za Nią gazetę w pysku. Z wielkiego uczucia rodzą się wielkie przeboje! A czy wiedzieliście o tym, że żony wszystkich muzyków Czerwonych Gitar to były dziewczyny poznane w Sopocie, na ogół właśnie w Non-Stopie?
NON-STOP – kolebka polskiego rocka i big-beatu. Klub, w którym grały wszystkie zespoły rockowe lat 60-ych i jedyne takie miejsce w Polsce, w które zjeżdżała się młodzież, aby tańczyć przy muzyce „na żywo”. Przyjeżdżała tu też moja starsza siostra – wtedy nastolatka. Ileż ja się od Niej nasłuchałam o tym Non-Stopie! Nie dziwcie się więc, że chciałam poznać  historię tego słynnego, sopockiego klubu.
Brezentowy namiot przy molo, mniej więcej tam, gdzie teraz jest wejście do Państwowej Galerii Sztuki w Domu Zdrojowym – to była pierwsza lokalizacja Non-Stopu w latach 1961-63. Nie ma po tym żadnego śladu. Ale wędrując nadmorską promenadą w kierunku Gdańska, na wysokości ul. M. Drzymały mijamy po prawej stronie dziwny, betonowy budynek z rozległym parkingiem, w niczym nie przystający do okolicznych XIX-wiecznych willi. Gołym okiem widać, że to relikt epoki PRL i właśnie tą odmiennością przykuwa uwagę przechodniów. Na frontowej ścianie widnieją ogromne, kolorowe napisy ROCK i ROLL oraz mural z podobizną Krzysztofa Klenczona. 


Tak! To tutaj właśnie, w namiocie na plaży, była druga lokalizacja Non-Stopu. Niestety, protesty mieszkańców spowodowane zbyt głośną muzyką sprawiły, że w 1968r przeniesiono klub dalej od Centrum, w okolicę Wyścigów - tam gdzie teraz, na Sopotello, można kupić stare płyty Czerwonych Gitar….
Non-Stop zamknięto ostatecznie w 1981 r. I jeszcze tylko mała uliczka w pobliżu, nazwana im. Krzysztofa Klenczona, jest ostatnim śladem klubu-legendy polskiego rocka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz